Chyba większość rodziców, choćby raz w życiu usłyszało takie pytanie od swojego dziecka. Pamiętasz co wtedy odpowiedziałeś?
„Ja też musiałem się uczyć!”, „Wszyscy muszą!”, „Bo zdajesz egzamin ósmoklasisty.” I tak naprawdę w pierwszej chwili, gdy zaskoczy nas to pytanie, nic lepszego nie przychodzi nam do głowy. Ale gdy się nad tym zastanowimy… No właśnie… Może jednak warto wrócić z dzieckiem do tej rozmowy.
Nauka jedzenia widelcem
Twoje dziecko, gdy było małe, nauczyło się posługiwać widelcem. Myślę, że podobnie jak działo się w przypadku moich dzieci, nauka używania przez Twoje dziecko tego „narzędzia” nie trwała zbyt długo i nie powodowała większych frustracji. Jaki był powód? Nasze dzieci doskonale wiedziały po co ćwiczą posługiwanie się widelcem – żeby nim jeść, jak inni domownicy. Miały też okazję od razu wykorzystać nowo nabytą umiejętność i czerpać frajdę z tego, że potrafią. A jak to się ma do matematyki? Wyobraź sobie matematykę jako taki wielki zestaw „narzędzi”. Od Twojego dziecka wymaga się, żeby przez wiele lat uczyło się ich po kolei używać. Jeśli nie ma wystarczającej sprawności w posługiwaniu się którymś z tych „narzędzi” (nawet pomimo starania się i dobrych chęci), to spotyka je nieprzyjemna konsekwencja – zła ocena. I w przeciwieństwie do sytuacji z widelcem, młody człowiek nie wie do czego w życiu przydadzą mu się te matematyczne „narzędzia” i kiedy będzie miał okazję ich użyć (w życiu, nie na sprawdzianie ).
Zacznijmy pokazywać im „po co?”
Ktoś mi kiedyś powiedział, że człowiek jest istotą celową i nie traci energii na wykonywanie aktywności, jeśli nie wie po co ma daną aktywność wykonywać i jaką będzie miał z tego korzyść. Tymczasem młodzi ludzie wkładają dużo wysiłku w opanowanie kolejnych zagadnień matematycznych, nie znając tego „po co?”. Czyżby jedynym celem nauki miałaby być oceny? Chyba nie o to powinno chodzić…
Gdzie zatem z codziennym życiu szukać zastosowań matematyki?
Odpowiedź jest prosta – wszędzie tam, gdzie pojawiają się liczby, a najpotężniejszym polem do użycia matematycznych „narzędzi” są szeroko pojęte finanse. Tam, gdzie jest pieniądz, tam też jest matematyka! Twoje dziecko, gdy dorośnie, będzie zarabiało (być może prowadząc własną firmę, co wymaga jeszcze większych umiejętności matematycznych) i płaciło podatki. Będzie wydawało pieniądze, w tym również kupowało na kredyt, wybierało spośród wielu ofert usług i korzystało z różnego rodzaju promocji. I w reszcie będzie inwestowało, mając do wyboru olbrzymi wachlarz instrumentów finansowych. I o ile nic strasznego się nie stanie, gdy młody człowiek źle wyliczy ile farby potrzebuje do pomalowania mieszkania, o tyle może wpędzić się w tarapaty biorąc nieodpowiedni dla siebie kredyt.
Młodzi ludzie latami rozwiązują zadania matematyczne, nie mając pojęcia do czego im to potrzebne. Z pewnością jedna rozmowa nie zmieni nastawienia naszych dzieci do tego przedmiotu. Ale warto krok po kroku rozwijać świadomość młodzieży w tym zakresie. Jak to robić? O tym przeczytasz w moich kolejnych artykułach, np. tutaj: “Jak przełamać niechęć nastolatków do matematyki?”.